Moja misja
Visita interiora terrae rectificando invenies occultum lapidem.
"Odwiedź głębię Ziemi; przez oczyszczenie znajdziesz tam ukryty kamień."
stare alchemiczne motto
MOJA
MISJA
Znałam
moje zadanie
życiowe; Odkąd
pamiętam, była to
praca na rzecz rozwoju
świadomości.
W tym właśnie celu latami
wytrwale ćwiczyłam kundalini jogę, prowadziłam gabinet terapeutyczny, organizowałam warsztaty, i pisałam do wielu czasopism ezoterycznych....
Pochłaniał
mnie też temat
piramid, więc gdy
na jednym z pierwszych
rytuałów...
Aya pokazała
mi kolejny model -
pomocny do przejścia
w Nową Erę - puzzle
ułożyły mi się w
spójną całość.
Mimo wszystko znalazłam się na rozdrożu!
- Tak nagle okazało się, że jestem (zawsze byłam) szamanką (patrz: mój pierwszy raz), szaman zaś kojarzył mi się dotąd z dzikusem, biegającym z bębenkiem wokół ogniska.
Wizja siebie
w tej roli raczej
mnie nie pociągała,
ale człowiek się po
prostu taki rodzi!
Tak więc wszystkie
znaki na Niebie i Ziemi
wskazały, że moja dalsza
droga jest już określona
i nie ma z niej
odwrotu.
- Zrozumiałam!
Nie miałam tylko pojęcia, w jakie ramy ubrać tę moją szamańską działalność. Pewne było, że nic mnie nie łączy z indiańskimi curanderos, a z Ayahuaską - bardzo wiele.
Ceremonialne
wizje natrętnie
krążyły wokół świątyń,
które wyglądały jak ze
starożytnego Egiptu
lub Grecji...
A ja błądziłam
po omacku w
poszukiwaniu
samej siebie.
Olśnienie przyszło
etapami i nie dotyczy mnie jako indywidualnej jednostki. Równie dobrze może to być twoja misja, ale...
Najlepiej, jeśli opowiem wszystko od początku...
PODRÓŻ
DO WNĘTRZA
ZIEMI
Gdy dojrzałam
do samodzielnych
ceremonii, zdałam sobie
sprawę, że to już nie przygoda,
lecz "służba", wymagająca
całkowitego poświęcenia
siebie.
- Trochę mnie to przeraziło!!!
Organizm po przebytych chorobach (czyt: szamańskich inicjacjach) wciąż jeszcze był bardzo osłabiony,
a dusza przeżywała coraz silniejsze wstrząsy.
Wszystko
było dla niej
nowe i więcej niż
niezwykłe.
Ukształtowana
przez blisko pół
wieku osobowość
rozbiła się na miliony
kawałków i...
w obliczu nowych zadań zmuszona byłam
sklecić ją na nowo. Ledwie więc nadążałam przetrawić własne, niezwykle intensywne przeżycia, gdy drzwiami i oknami pchali się do mnie ludzie z coraz większymi obciążeniami.
Zbyt
ostre tempo
zdarzeń sprawiło,
że w krótkim czasie
poczułam się kompletnie
wyczerpana.
Moje ciało
znów odmówiło
mi posłuszeństwa,
ale...Matka Natura
zadbała o równowagę!
- Atak srogiej zimy sparaliżował całą niemal Europę.
Zabrakło nawet soli do sypania ulic i ludzie zmuszeni byli siedzieć w domach. Przyroda zasnęła, wokół zrobiło się biało i cicho, świat na chwilę wstrzymał oddech... (Ilustracja muzyczna: posłuchaj)
Podczas
jednego z takich
cichych wieczorów,
natychmiast po wypiciu
ayahuaski...
zległam
na macie jak
bezwładny
worek.
Czułam niemalże, że życie
ze mnie ulatuje i duch mój bezwolnie pchany jest wprost do Hadesu. - Przynajmniej muzyka, która docierała do moich uszu, kazała mi nazwać to Hadesem.
Praktycznie
umarłam i siła,
znacznie potężniejsza
ode mnie, ściągała mnie
niżej, coraz niżej...
w niekończącą
się otchłań
podziemia.
Byłam tak wyczerpana, że praktycznie
niezdolna do przejawów wolnej woli - jakbym na nic nie mogła mieć już wpływu. Zabrakło mi nawet siły na strach (on też wymaga energii), było mi zwyczajnie wszystko jedno, po prostu: nieeech się dzieje!
Beznamiętnie
mijałam mgliste
kontury i cienie;
jakieś
obrzydliwe
płazy, poczwary
i wszelkie możliwe
plugastwo....
W końcu dotarłam na DNO.
Nie było już żadnego niżej ani głębiej. Przeniknęła mnie świadomość, że to stacja ostateczna, absolutny finał, grób.... Najgłębsze DNO.
Znalazłam
się w obszernej,
brunatno - szaro -
burej jaskini, w której
panoszyło się wielkie
NIC.
Mój wzrok
- siłą rzeczy - utkwił
na jedynym przedmiocie,
jakim był wystający na środku
słupek z owiniętym wokół,
adekwatnie paskudnym
wężem.
- Tyle widziały "oczy", ale nastrój tam panujący
był zupełnie, zupełnie inny. Jaskiniowa pustka zdawała się być niezwykle twórcza. Tętniła niewidzialnymi światłami Nicości,z której można wyczarować, co tylko dusza zapragnie.
Wąż natomiast
- z mordą komicznie
szkaradną jak pyski
moich bokserów -...
promieniował
ciepłem i humorem,
napełniając całe
pomieszczenie dowcipną,
disneyowską słodyczą.
Miałam wrażenie, że od dawna na mnie czekał
i od pierwszego wejrzenia wzbudził omdlewające uczucie bezgranicznej, bezwarunkowej MIŁOŚCI.
Jej potęga była tak rozpierająca, że miałam nieodpartą chęć ucałować tę poczwarną paszczę, jednak...
Pełna
respektu
zatrzymałam
się w pół drogi.
Najwyraźniej
gad - świadomy
mojej zwykłej awersji
do węży - chciał mnie
wpierw taktownie
"oswoić".
Zaczęła się pantomima jak w zabawnej kreskówce.
Wszystko, co miał mi do powiedzenia, pokazywał spojrzeniem, myślą, gestem... Słowa były zbędne...
Gdzieś przepadła cała moja dorosłość, doświadczenie i powaga.
Stałam się
znów małą
dziewczynką!
Czułam
wewnętrzne
łaskotanie i słyszałam
mój dawno zapomniany,
perlisty śmiech.
Byłam czystą radością i miłością,
a jaskinia dosłownie trzęsła się od beztroskich chichotów. Najchętniej objęłabym całą planetę i obdarzyła radosną czułością wszystko, co żyje!
Nie można
było przeżyć
większej dawki
szczęścia! Niemożliwe
było kochać bardziej!
Gad wydał
się być bardzo z
siebie zadowolony,
jakby mu się coś
świetnie udało.
Niczym mruczący kocur
z rozkoszy przymknął oczy, złożył komiczny łeb na słupku i na moment zamarł w bezruchu. Czarował!
Po chwili, otwierając filuternie jedno oko, "wypuścił" w moim kierunku
potężnej
wielkości, doskonale
przejrzysty DIAMENT,
który mieniąc się wszystkimi
barwami tączy płynnie
przemierzał przestrzeń.
Na koniec
wniknął w mój
splot słoneczny, wypełnił
całą klatkę piersiową i
stał się ze mną
jednością.
Spojrzeniem zadałam pytanie;
- Co to znaczy? Co mam z tym zrobić? - Zamiast dać odpowiedź, wąż wzbudził we mnie jeszcze większy chichot - jakby mnie połaskotał.
I choć
nadal nie
miałam pojęcia,
co jest grane, poczułam
się, jakbym usłyszała
doskonały dowcip.
Hi, hi, hi...
Robimy niezłego
psikusa.
...Powoli wracałam do rzeczywistości.
Z głośnika słychać było właśnie utwór Pink Floydów (przypadek???) "Świeć szalony diamencie" ... posłuchaj...
- Jak zwykle Jarek puścił najwłaściwszą muzykę we właściwym czasie, a ja...
starałam
się zebrać myśli
i coś z tego przeżycia
zrozumieć.
Diament
jest mistrzowskim
kamieniem. Wznosi
naszą świadomość
do JEDNOŚCI.
Gdy człowiek wypełni się
wewnętrznym światłem, jego szyszynka błyszczy niczym diament w koronie, ale... Mój trafił w splot słoneczny!
Po głowie
kołatała mi się
średniowieczna
sentencja;
"najwyższe
pochodzi z najniższego".
- W końcu zeszłam najniżej
i doświadczyłam uczuć
najwyższych...
Jasne jak słońce stały się słynne słowa,
że - by wejść do Królestwa Niebieskiego - musimy znów być jak dzieci... W ogóle wszystko stało się logicznie proste, choć rozum w klasycznym rozumieniu tego słowa gdzieś mi się rozpłynął.
Miałam
w tym momencie
otwarty umysł małej
dziewczynki, wielkie,
wzmocnione diamentem
sercem i mądrość dziecka
Wszechświata.
A ostateczne
wyjaśnienie tego,
co mi się przydarzyło,
nadeszło nieco
później.
ROZWIĄZANIE
ZAGADKI
Następnego dnia
czułam zdumiewający
przypływ energii
do pracy.
Nadal
najważniejszym
zagadnieniem było
znalezienie odpowiednich
ram dla mojego szamanizmu,
stąd nieustannie ulegałam
różnym natchnieniom.
Obecna strona zaprojektowana była wówczas
w stylu starożytnej Grecji, a ponieważ ayahuasca kojarzona bywa z medycyną, wpadł mi do głowy pomysł, by ozdobić nagłówek wizerunkiem greckiego boga medycyny.
Orłem
w szkole nie
byłam, mitologii
nie pamiętałam,
zaczęłam więc
szperać w necie
i...
Wsiąkłam
na kilka
dni!
Z wypiekami czytałam o tym, jak to bóg medycyny, Asklepios
(w Rzymie: Eskulap), wskrzesił martwego syna króla Krety... Zielem, jakie NA DNIE GROBU wskazał mu wąż!!!! - Trudno o bardziej trafne określenie "jaskini", w której dopiero co miałam zaszczyt przebywać!
A gdy doszłam
do słów, że Asklepios
po konflikcie z Zeusem
zstąpił do Hadesu...
I nadal
pomaga ludzkości
pod postacią węża,
stało się oczywiste,
że przeżyłam autentyczne
spotkanie z bóstwem,
że...
Starożytna mitologia
to nie bajki i rzeczywistość po tamtej stronie jest w istocie bardziej rzeczywista niż tzw. świat realny...
W języku trackim AS oznacza wąż, CLEPIOS - owinięty, EPIOS - łagodny, delikatny.
Nie
potrzebowałam
wyjaśnień, dlaczego
Grecy wchłonęli, a potem
otoczyli trackiego boga tak
potężnym uwielbieniem,
że...
z biegiem
lat zdystansował
on cały olimpijski
panteon.
Foto: LASKA ASKLEPIOSA, naturalnie uformowana z brzozy.
Dosłownie "spadła nam z nieba" - Dziś jest strażnikiem sali ceremonialnej.
Stałam się doskonale świadoma,
dlaczego bez zbędnych refleksji akceptujemy go na drzwiach aptek i opakowaniach leków. - Z jadu węży wyrabia się wprawdzie wiele medykamentów, lecz Eskulap jadowity przecież nie jest!
Pojawiły się
wizje przeszłości,
jak w świecie starożytnym
pracowałam dla
Eskulapa i...
Jak ubarwiał
moje dziecięce
sny w obecnej
inkarnacji.
Poczułam się, jakbym wróciła do "domu"...
"Starogrecki" - jak mi się wówczas wydawało - szamanizm zaczął mnie wciągać bez reszty. Otwierałam się na kolejnych bogów, aż dotarłam do misteriów eluzyjskich i bogini Demeter (zwanej dziś Ayą).
Ostatecznie
odnalazłam swoją
szamańską tożsamość
wśród filozofów i kapłanów
orfickich, a po latach
odkryłam...
Prasłowiańskie
pochodzenie transowych
bogów tak greckiego jak i
indiańskiego panteonu.
Korzenie tej wiedzy sięgają czasów
Ariów (czyli Prasłowian), kiedy nie było jeszcze ani Grecji, ani nawet Inków, Majów czy Azteków w Ameryce, ale... To już inna historia.
W tamtej
chwili na próżno
starałam się rozgryźć,
dlaczego Eskulap dał
mi diament.
Nazwa
diamentu pochodzi
od jego twardości (gr.
adamas - niepokonany,
niezniszczalny (jak
energia serca).
Symbolizuje mądrość, oświecenie i czystość.
Jednak... Czułam, że nie rozumiem wszystkiego. Rozwiązanie zagadki przyszło pocztą elektroniczną. - Uczestniczka jednej z moich ceremonii, dziewczyna o znaczącym imieniu "Bogu-miła" napisała:
"Aldonko, nie wiem, dlaczego,
ale czuję, że muszę Wam o tym opowiedzieć.
Miałam dziwny sen. Widziałam studnię [alchemiczny,
potężny symbol kobiety - przypis Aldony] i osadzony na niej
wielki diament. Do studni zbliżały się kobiety i
trzymając się za ręce zamknęły wokół niej krąg.
Nagle diament, napełniony światłem z głębin ziemi,
wypuścił we wszystkie strony silne promienie.
Przenikały one serca kobiet i zapuszczały się dalej i dalej,
a na końcu każdego z nich powstawała identyczna studnia
i tak samo, gromadzili się wokół niej ludzie.
Całą planetę oplotła
diamentowa sieć ... - Mam nadzieję, że moje słowa trafią do właściwych rąk i otwartych serc. - Bogusia"
Surrealistyczne
poczucie humoru
Eskulapa znów zbudziło
ogrom ciepła w moim
sercu.
Uśmiechnęłam się
na wspomnienie jego
psikusa, szczególnie, że
niemal w tym samym momencie
ktoś podrzucił na facebooku
przesłanie kręgów zbożowych
- węża i diament.
Wszechświat zdawał się mówić
do mnie ze wszystkich stron! A największym dowcipem Eskulapa było to, że stał się moim "mentorem", choć nigdy nie chciałam (i nie chcę) mieć nic wspólnego z medycyną (leczeniem ciała).
Kolejka
ludzi chorych
pod drzwiami jest
mi obca. Nie moja
działka!
Moją misją
od lat była i - mam
nadzieję - pozostanie
transformacja - przemiana
życia i losu, oświecenie...
Pomimo tego moje ceremonie stały się
- dosłownie - istną wylęgarnią uzdrowicieli. - Najwidoczniej uzdrowiciele przede wszystkim muszą mieć rozszerzoną świadomość i bardziej niż inni potrzebują oświecenia.
Z czasem uczestniczki moich ceremonii zaczęły pisać bardzo zbliżone relacje.
PATRYCJA
"...Zadałam
Ayi pytanie o moje
posłannictwo.
Pokazała mi, jak zmieniam się z dziecka w kobietę
- przeistaczam się w Białą Kapłankę. To była kompletna metamorfoza, z ognia i popiołu przeobraziłam się w feniksa, na moment byłam cudownym ptakiem, potem znów kobietą - Boginią Miłości.
Aya powiedziała,
że moim przeznaczeniem
jest dawać miłość
w najczystszej
postaci.
I świecić
diamentowym
światłem.
Ukazała mi wizję naszej planety,
na której świecą małe punkciki. To jesteśmy my - dobrzy i pełni miłości. Planeta obracała się jednocześnie wokół własnej osi i rozciągała się w czasie i przestrzeni, a ja...
widziałam,
jak co chwilę
rozbłyskują nowe
światełka i jest nas
coraz więcej.
Obraz się
oddalił, aż ukazały
się miliony i nnych
planet, równie pięknych
jak nasza, na których
mrugały identyczne diamentowe punkciki.
Poczułam jedność ze wszystkimi stworzeniami wypełnionymi miłością. Jesteśmy połączeni i mamy jeden cel: szerzyć miłość, to nasza broń przeciwko złu.
Ono objawiło
się jako pajęcza
sieć destrukcyjnych
energii, które w dzisiejszych
czasach przybrały
formę;
skostniałych
religii, fanatyzmu,
polityki, a nawet programów
telewizyjnych. (...)
Widziałam jak gigantyczna,
międzyplanetarna pajęczyca zagarnia w sieci nieświadomych ludzi. Diamenciki jednak uciekają w sama porę - mają świetną intuicję..."
...
MARZENKA
"....zauważam,
że na czymś siedzę...
Widzę pod sobą ogromnego
smoka o łuskach złotych
i czerwonych, czasem
zielonych.
Odlatuję z nim daleko w przestrzeń...
Pokazuje mi wszechświat... Pokazuje kosmos pełen świetlistych punktów i wiem, że takim światłem jestem również ja.
Czuję radość
i wdzięczność.
Wiem, że to moja
misja i cel rozświetlać
wszystko wokół
sobą.
To działa
jak domino,
jak sieć w internecie...
I pociąga za sobą
następnych.
Jestem ogromnie szczęśliwa!
(...) Kolejnym razem wita mnie ogromny seledynowo-złoty smok. Czuję ochronę, podziw. Jestem pełna ufności.
Jesteśmy
zawieszeni
w przestrzeni
kosmicznej.
W tym
momencie
smok wchodzi
w moje ciało. Wygląda
to tak, że przez kilka
chwil czuję wszystko
jego zmysłami.
Czegoś takiego nie da się opisać
ludzką mową. Mam wrażenie, że moje ciało tego nie wytrzyma i że rozsadzi moją głowę i oczy. Nie jestem w stanie wszystkiego przetworzyć, co widzę.
Mam
wyostrzone
zmysły, szczególnie
wzrok, który otacza
każda żyjącą istotę
z osobna, a...
zarazem
ogarnia wszystko
wokół.
Patrzę >jego< oczami na Ziemię,
która jest pełna skupisk świetlistych punktów (jak świetliste diamenty). Wygląda to jak mapa. Wiem, że to jest także moja misja.
Że mamy
się łączyć,
rozświetlać
miłością świat.
Że mamy rosnąć
w siłę. Dzielić,
rozsiewać miłość.
W mojej
głowie przetacza
się masa informacji,
które z ogromną
szybkością są we
mnie zapisywane. (...)
Pozostała część ceremonii
to moja misja: każdy dzień, gest. Widzę mieszkania, ulice pełne szarych i zaślepionych ludzi. Wiem, ze wszystkim nie pomogę, ale muszę robić swoje.
Łącząc
się z innymi,
ładować w ten
sposób akumulatory,
szukać podobnych,
by...
mieć
więcej siły
i nieść w świat
światło. - Do ludzi!
...
O mitycznym, zielono-złotym smoku, który często pojawia się na moich ceremoniach,
o znaczeniu i pomocnej roli smoków, patrz: PRZEWODNIK MAŁEGO SZAMANA
O starosłowiańskim bogu - szamanie, Asklepiosie, patrz: MIT ESKULAPA i CEREMONIE ESKULAPA
Kolejne "kapłanki" dopisują nowe wątki
i już dawno wyłoniła się z tego wspólna misja.
Brak tu miejsca na ambicje czy jakiekolwiek hierarchie, nie czas na budowę świątyń.
Zbyt wiele jest do zrobienia w dziedzinie otwierania ludzkich serc i oczu na ich własną, wewnętrzną Prawdę.
Naszym celem jest tworzenie przestrzeni
na duchową wolność. Taką, by każdy człowiek zwyczajowo podążał wyłącznie własną drogą i czerpał wiedzę z wielu różnych źródeł - z dala od zastygłych dogmatów jakiejkolwiek religii czy filozofii.
Naszym jedynym zadaniem jest kontynuować przerwaną
dawno temu tradycję i szerzyć miłość, na której dotkliwy brak cierpi tak wielu. Trzeba pokazać drogę tym, którzy do niej tęsknią i rozprzestrzeniać wśród tych, którzy jej jeszcze nie poznali.
A zatem
świeć....
Szalony
Diamencie!